concept. loyalty. View All Quotes. #2: “It means “dirty blood.”. Mudblood’s a foul name for someone who’s Muggle-born. Someone with non-magic parents. Someone like me. It’s not a term one usually hears in civilized conversation.” #3: “One person can’t feel all that at once, they’d explode.”.
Wszyscy uczniowie siedzieli właśnie w Wielkiej Sali i czekali na koniec ceremoni drażnił Hermione bawiąc się jej włosami. -Harry,przestań się bawić moimi włosami-powiedziała się swoimi. -Ale ja nie mam takich długich jak ty. -To sobie zapuść. -I jak ja będę wyglądał .? -Nie wiem,ale wiem,że zostawisz w tedy moje nadzieje,żę...-ale nie dane było jej skończyć,gdyż Harry skamieniał słysząc własne ,że dyrektor nie czyta nowych nauczycieli,tylko trwa przydział . -Potter,Carmen-powiedziała profesor Sprout. Cała sala spojrzał na jego oczach można było zobaczyć wyrzuty,że mu nie powiedzieli. -Trudne,na prawde z bratem będzie Ci najlepiej .GRYFFINDOR!!!-krzyknęła Tiara,a dziewczynka o rudych włosach i niebieskich oczach usiadła obok Harry'ego. -Cześć-powiedziała,ale Harry nawet na nią nie tej sekundzie wstał Dumbledore i zaczął swoje przemówienie . -Jak pewnie wiecie-zaczął-Profesor:Snape,McGonagall i Flitwick odeszli na zasłużone więc ich stanowisko obejmą nowi znalazł się nowy nauczyciel Obrony,gdyż szanowna pani Umbrigde odeszła z nie znanych mi więc nowi nauczyciele obejmą również posadę opiekunów domów,które nie mają więc eliksirów będzie was uczyć profesor Lily Potter , transmutacji James Potter, zaklęć Syriusz Black , a posadę nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią obejmie ponownie profesor Remus Lupin. Profesor Lily Potter będzie opiekunem Gyfonów,profesor James Potter Ravenclaw,a profesor Lupin tyle .Przypominam,że wstęp do zakazanego lasu oraz na trzecie piętro jest zakazane. Po uczcie prefekci naczelni zgłoszą się do opiekunów i oprowadzą pierwszorocznych. Dziękuję za Uczta trwała dwie godziny .Po niej każdy prefekt udał się do swojego chciał udać ,że źle się czuje i uniknąć spotkania z matką,ale Hermiona nie dała się nabrać. Zaciągnęła go do profesor Lily Potter i trzymała żeby jej przypadkiem nie uciekł. -Harry.?To ty jesteś prefektem.?-zdziwiła się Lily. -Zgadza się,pani profesor. -Harry-upomniała chłopaka Hermiona . -No,co .? -Przestań. -Nic nie robie. -Ty jesteś gorszy niż dziecko ośmioletnie. -Ja.?! -Nie,ja. -Ja mówi o wszystkim i nie zatajam żadnych faktów z mojego życia. -O co ci właściwie chodzi.? -Hmm...Może o to,że ktoś mi nie powiedział ,że mam siostre.?Chyba,że to nie jest takie istotne,to dobra. - Harry,my z ojcem chcieliśmy Ci powiedzieć,ale nie wiedzieliśmy jak-powiedziała Lily. - I najlepszym sposobem było żebym dowiedział się tego przy całej szkole,tak.?To na prawde najlepszy pomysł. -My nie wiedzieliśmy jak zareagujesz. -Ucieszyłbym końcu ja wychowywałem się w świadomości,że moi rodzice,których kocham nade wszystko nie żyją,a ona miała ich na prościej jest powiedzieć,że mnie nie kochacie i nie chcecie.?Nie musiałbym tak cierpieć. -Harry,my Ciebie kochamy i naszym pierwszym dzieckiem i zawsze cie kochaliśmy. już zabiore swoją grupę i ich oprowadzę ,pani widzimy się pod portretem Grubej Damy za prosić hasło do wieży.? -Czekoladowe żaby. -Dziękuję-Harry wyszedł z pokoju i zabrał swoją grupę została jeszcze w gabinecie mamy Harry'ego. -Hermiono,czy mogłabyś mi powiedzieć jak mam przeprosić Harry'ego.? -Sama tego nie mi się nie udało go żeby się nie obrażał,przytulałam,a jak to nie pomagało to wychodziłam i czekałam aż zrozumie. -A czy wy jesteście,no ...jak to powiedzieć? -Parą.?Tak jesteśmy. -Od kiedy .? -Od się przyjaźniliśmy .On mi pomógł wydostać się od Malfoy'ów i jak zmarli moi na prawde dobry chłopak. Zawsze można na niego to przemyśli to na pewno się pani nie już nie zdążę. -Dziękuję ci. -Nie ma za co.? Godzine później grupa Harry'ego i Hermiony spotkała się pod portretem Grubej Damy. -Zamknijcie się!-próbował uspokoić małolatów był zaraz się nie zamkniecie to ja was ucisze.! nadzieje ,że każdy mnie słucha bo ja drógi raz nie jest portret Grubej nim jest Pokój Wspólny,ale żeby się tam dostać trzeba podać hasło,które brzmi : czekoladowe się w czwórki i wejdziemy do środka i przydzielimy się do dormitoriów-po tych słowach dwie dziewczynki zaczęły dość głośno rozmawiać,a było to siostra Harry'ego i jej wściekł się jeszcze bardziej. - Mówię po chińsku.?A może to wy macie jakiś problem.?-wszyscy zaczęli patrzeć na niego jak na mówie o was,tylko o tamtej dwójce dziewcząt,która chyba uważa,że wszystko im wolno ,bo rodzice jednej z nich są tutaj jeśli tak wam się zdaje to ja wam chętnie załatwie nie odejmę,bo ja też na tym stracę,więc szlaban chętnie i znając naszego kochanego woźnego znajdzie wam fascynujące się upokoicie i dacie mi wybór należy do was-owa dwójka natychmiast ucichła,a Harry poczuł satysfakcję z tego,że to on ma władze,a nie jego ,ty przydzielisz dziewczyny ja kiwnęła głową. Gdy wszyscy wchodzili,Harry usłyszał komentarz swojej pannie Potter wydaje się,że ja jestem głuchy.?Jeśli tak to śmiem zaprzeczyć. Ja jestem cierpliwy ,ale do czasu. -Harry,daj już spokój-powiedziała Hermiona obejmując też się to nie podobało,ale próbowała go opanować. -Twoje dziewczyna ma racje-dodała jakiś dziwaczny. prosto na zgubę-oświadczył ci obiecałem szlaban i teraz masz go jak w się ucieszy,że nie będzie musiał sam sprzątać sali z tego nie lubił ,jak z resztą każdy,nie Hermiona.? -Harry,przestań. -Hermionko ,ja swojego słowa powiem Ci kiedy masz iść do woźnego i jak się nie stawisz wylądujesz u profesora Blacka, a on nie lubi jak się go nie słucha. -Skąd to możesz wiedzieć.?-zdziwiła się Carmen. -Profesor Black jest moim ojcem chrzestnym i możesz już iść-powiedział Harry,a Carmen burknęła coś pod jeszcze.?Nie.? To świetnie. A moja grupa idzie za mną. Po kilku minutach Harry i Hermiona spotkali się w Pokoju usiadła obok Harry'ego i oparła głowę o jego ramię. -Harry,nie powinieneś tak reagować. -Kochanie,to że to jest moja siostra nie znaczy,że ma prawo mnie obrażać i mnie to jednak boli. Wiem,to nie jej wina,ale to ,że zachowuje się jak księżniczka mnie księżniczką będziesz tylko tak traktuje i to się nie zmieni. -A może daruj jej ten szlaban,dla mnie. -Nie ,kocham Cie,ale to będzie jedyna rzecz,której dla ciebie nie dam se wleźć na głowę. -No,w sumie masz racje. -Poczekasz tu na mnie, ja idę załatwić ten szlaban. -Jasne. Harry po dziesięciu minutach był już w gabinecie Filcha. -Dzień dobry,panu. -Czego chcesz ,Potter.? -Chodzi mi o to,czy nie potrzebuje pan pomocy przy sprzątaniu sali z trofeami.? -Przydałaby mi się pomoc,a kogo masz na myśli.? -Pewną uczennicę z pierwszej klasy. -Kogo .? -Carmen Potter. -Twoja siostra.? -Zgadza co zgodzi się pan.? -Masz w tym jakiś interes,prawda.? -Nie,to tylko miał być szlaban za naśmiewanie się z prefektów. jej żeby stawiła się jutro o 17 u mnie . -Jasne,ale zależy mi żeby nie używała różdżki. -Oczywiście. -Dziękuję,dobranoc. -Dobranoc. Kiedy Harry wrócił do Pokoju Wspólnego zastał Hermione rozmawiającą z jego do nich i usiadł obok swojej dziewczyny. Uśmiechnął się i objął Hermione. -To jutro przyjdziesz do pokoju prefektów o 16:50 i zaprowadzę Cie do się ucieszył jak mu zaproponowałem Twoją pomoc. -Śnisz,że ja będę odrabiać u Ciebie szlaban. chce w pierwszym dniu szkoły zaznać kary profesora ma sprawy. -Mama mi odwoła każdy szlaban. -Nie ma prawa odwołać mojego prefektem naczelnym i mam prawo wstawić Ci szlaban i nikt go nie -Jesteś moim bratem... -To co .?Może masz za to jakieś specjalne względy.? -Dałbyś spokój siostrze. -A siostra dała mi oprowadzić uczniów.? dodatek mnie jesteśmy rodzeństwem ,ale to niczego nie zmieni. Ja ciebie zawsze będę traktował jak młodszą uczennicę,której mam prawo wstawić chodzi ci że masz jakiś specjalne przywileje,bo twoi rodzice są tu nauczycielami i niby mogą ci coś cofać to się sobie nie dam wejść na przyjdziesz jutro,to po jutrze będziesz miała szlaban za obrażanie prefekta,przeszkadzanie mu i nie słuchaniu go . -Jesteś jakiś nie normalny. -Mnie to potrzebuje Twojej opinii. Wystarczy ,że mam swoją dziewczyne i przyjaciół i mi to w zupełności masz coś jeszcze to mów,bo jak nie to dostaniesz kolejny argument do -Nienawidzę Cię. -Miło dormitorium. -Nie będziesz mną rządzić. -Tu Cię ,gdyż jest kwadrans po 11 i ty masz być już w Carmen odeszła bez dopiero teraz zobaczył ,że Hermiona już śpi .Wziął ją na ręce i chciał zanieść do jej pokoju,ale jak przypomniała mu się pogawendka Lavender i Parvati zrezygnował i zaniósł do swojego ją i sam przytulił się do niej .Dziewczyna westchnęła cicho i położyła głowę na brzuch chłopaka. Oboje obudzili się o się i zeszli na czekała na Harry'ego drzwiach został ,,mile''powitany przez mamę,tatę i siostrę. -Ale jeśli profesorowie nie pamiętają mam prawo wstawić szlaban uczniom nie przestrzegającym zasad panna Potter złamała trzy więc to był argument do szlabanu,panie profesorze. -Harry,czy ty musisz taki być.? -Jestem taki jak zawsze,ale skąd to mogą wiedzieć ludzie,którzy mnie w ogóle nie znają.? -Jesteś nie fair. i tak panna Potter ma się zgłosić do mnie dziś o 16:50. -Więc jeśli ty jej nie cofniesz szlabanu,ja to zrobię. -Obawiam się ,że to nie ja jej dałem szlaban i jedyną osobą,która może go cofnąć jest Hermiona i że Hermiona nie będzie robić mi na złość nie cofnie go. Jeśli to wszystko to ja pójdę zjeść śniadanie i odbiorę swój profesor go ma . Więc jeśli mógłbym go poprosić będę wdzięczny. Lily podała Harry'emu pergamin,a ten podziękował i usiadł obok Hermiony. -To co .? Znowu pierwsze chyba tradycja-powiedział Harry nakładając sobie pocałowała Harry'ego najczulej jak był trochę zdziwiony,ale oddał się odkleili to za co.? -Bo Cie kocham .? -Ja ciebie też,ale to nie przypadkiem,że Romilda się na nas gapiła.? -Może też. -Ktoś tu jest zazdrosny.? -Wcale nie.! jeśli Co o to chodzi to bądź kocham tylko Ciebie. -Ale ja nie chcę żeby ktokolwiek na ciebie tak tak,jestem o Ciebie zazdrosna. -O chyba się powiedziałaś ,że jesteś o mnie zazdrosna.? -Tak, dam żeby ktokolwiek mi Ciebie -Przecież wiesz,że ja nie jesteś moją prawdziwą miłością i odejde i ty też masz tego nie robić. -Ja też tego nie chyba,że znowu o czymś jak na przykład wczoraj. -Mionuś,ja nie zapomniałem .Przygotowałem niespodziankę i zobaczysz dopiero dzisiaj . -Przepraszam,ja myślałam,że ty nie pamiętasz. -Żartujesz.?Jak miałbym nie pamiętać o pierwszej rocznicy.?To był najlepszy dzień w moim życiu. Kocham Cię. -Ja ciebie też. -Idziemy na te eliksiry.? -Jasne. Harry i Hermiona udali się na wcale nie zmienił swojego zachowania. Ciągle mówił do swojej matki pani minęły 16:50 Harry zaprowadził siostrę do Filcha .Kiedy wrócił zajął się Hermioną. -Kochanie,może pójdziemy na krótki spacer.?-zaproponował. -Jasne-odpowiedziała Hermiona i wyszła z Potterem na był pogodny i gdzieś.? -Pewnie. -Harry,dlaczego ty właściwie nie pogodzisz się z rodzicami.?-zapytała nie pewnie dziewczyna ,gdy wraz z Harry'm siedziała na jednej z hogwarckich ławek. -Widzisz,bo to nie jest takie ich ,że mają gdyby przyszli i powiedzieli,że po tym jak dołożyli do tego,że chcieli żebym był szczęśliwy miałem ochotę im wszystko mogli pomyśleć,że bez nich jestem szczęśliwy.?Kochałem ich zawsze i mi ich .Byli mi się na Volderomcie bo niby ich też był tego pewien. -Harry,ale ty ich ciągle potrzebujesz. -Wim,ale jak oni w ogóle mogli pomyśleć,że jestem bez nich szczęśliwy.? -Może bali się,że ty ich nie poznasz i sądzisz ,że to nie oni są Twoimi też to musiało cierpieli. -Przez nią mogę ich mi ich przez całe życie,a ja się jakby było najważniejsza. Harry'emu łzy poleciały po przytuliła go i żadne z nich nie spodziewało się ,że ktoś może ich słyszeć. -Harry,my ciebie kochamy najmocniej,synku-powiedziała Lily,która usiadła obok Harry'ego. -To wcale nie jest najbardziej kochacie tę swoją córeczkę. -Skarbie,to nie jest nasza prawdziwa ją zawsze byłeś najważniejszy. -Na prawde mnie kochacie.? i będziesz naszym jedynym i kochanym synkiem .Jasne.? -Yhy...A tata ma jeszcze lekcje.? -Nie,siedzi w swoim gabinecie. -Ja do niego ze mną Hermiona.? -Jasne-odpowiedziała dziewczyna i razem z Harry'm i jego matką udali się do gabinetu zapukał do drzwi i wszedł do środka. -Cześć,mogę.?-zapytał niepewnie. -Pewnie, chciałbym Cie byłem,ale się bałem że Carme i was mi już wytłumaczyła ,tylko ja chce was przeprosić..Poniosło mnie ,przepraszam. -Nie masz za co. -Kocham was wszystkich. -My Ciebie jeszcze chwile.?Zaraz ma wpaść Remus i Lupin. -Yhy. Po kilku minutach do gabinetu weszli dwaj uśmiechnął się i wtulił w Hermione. -Witam panów profesorów-zaśmiał się chłopak. -Idź bo jak cie śmigne-zagroził Syriusz. -No,co do mojego syna.?-zapytał James. -Złość piękności szkodzi-profesorze-stwierdził Harry,nie ukrywając uśmiechu. Hermiona i Lily też się uśmiechnęły. -Harry,ja Ci mówie .Tyś się z ojcem na mózgi pozamieniał-rzekł Black. -Nie przypominam sobie,profesorze. -Obiecuje ci ,że ci taki szlaban wstawie,że się nie pozbierasz. -Chrześniakowi.? -To z łaski swojej,kochany chrześniaku,zwracaj się do mnie normalnie. -Tak jak pierwszy dzień.? lekcje ze Slytherinem przypadły mi do gustu-wszyscy w pomieszczeniu popatrzyli na niego jak na na kolacje.? -No,pewnie. -Harry,czy ty na prawde postawiłeś Carmen szlaban.? -No,tak. I zagroziłem ,że jak będzie pyskować to ją odeślę do Ciebie. Wszyscy zeszli na kolacje i zajęli swoje miejsca w Wielkiej pod pretekstem zawiązania butów uklęknął obok Hermiony i wyciągnął czerwone pudełeczko. -Harry,co ty wyrabiasz.?-zdziwiła się w sali popatrzyli w ich za mnie.? -Co.?! -Wyjdziesz za mnie.? -Tak. -Jesteś moją królową. -Harry włożył Hermionie pierścionek na palec i swoje miejsce nie mogąc nacieszyć się swoim głowę o ramię Hermiony .Czuł sie najszczęśliwszym facetem na końcu miał to co kochał. Rodzine,Hermione,z którą weźmie ślub i całe szczęście świata. Potter was the surname of an old wizarding family descended from Ignotus Peverell and Linfred of Stinchcombe. The Potters were, for many generations, Pure-blood, up until the birth of Harry Potter in 1980, but they were excluded from the Sacred Twenty-Eight due to their egalitarian stance on blood purity. The Potters have traditionally been sorted into Gryffindor House at Hogwarts School of
(Syriusz Black i Lily Evans) (Syriusz Black i Lily Evans) (Severus Snape i Ginny Weasley) (Cedrik Diggory i Hermiona Granger) (Harry Potter i Hermiona Granger) (Lucjusz Malfoy i Ginny Weasley) (Artur Weasley i Molly Prewett) (Neville Longbottom i Luna Lovegood) (Rudolf Lestrange i Bellatrix Black) (Ted Tonks i Andromeda Black) (Fred Weasley i Hermiona Granger) (Harry Potter i Hermiona Granger) (Charlie Weasley i Hermiona Granger) (Harry Potter i Hermiona Granger) (Harry Potter i Hermiona Granger) (Frank Longbottom i Alicja Maryland) (Neville Longbottom i Hermiona Granger) (George Weasley) (Lorcan Scamander i Lily Luna Potter) (Harry Potter i Hermiona Granger) 22. Pozory (Draco Malfoy i Hermiona Granger) 23. Ucieczka (Ted Tonks i Andromeda Black) (Frankie II Longbottom) (Hermiona Granger i Fred Weasley) Autorskie: Inne: 01. Serce Króla (Vikings)
Pleasure. You two better change into your robes. I expect we'll be arriving soon. You've got dirt on your nose, by the way. Did you know? Just there. Please watch the play, TV episode or film that this monologue appears in to support the artist and understand the context. -Nigdy jej mi nie zabierzecie!-wykrzyczał moim trupie. -Nie potrzebujemy Twojej zgody,Potter. -Nie dam jej zrobić krzywdy. -Ona już jutro wraca do nas i koniec,Potter. Nic nie poradzisz. -To się jeszcze okaże. Hermiona,Harry,Ron i Dumbledore wrócili do cały czas płakała wtulona w Potter' przyjaciół siedziała właśnie w Pokoju Wspólnym . Hermiona w ogóle się nie odzywała. Nie chciała wyjeżdżać od Harry'ego,ani od Rona z którym się zżyła przez te parę dni. Myślała teraz tylko o tym,że już jutro nigdy nie zobaczy Hagwartu. Szczególnie bolało ją to,że musi zostawić Harry'ego i innych,których tak bardzo będzie jej brakować. -Ja nie chce tam jechać-powiedziała wreszcie Hermiona,ocierając łzy spływające po jej policzkach. -Nigdzie nie pojedziesz-oświadczył Harry przytulając dziewczyne jeszcze moim trupie. -Ty lepiej tak nie mów,bo czasem słowa są zdradzieckie-stwierdził Ron .-Przepraszam was,ale muszę iśc,bo w końcu umówiłem się z Luną. Będzie dobrze,Hermiono. -Miejmy przejdziemy się na spacer.? -Yhy-mruknął Potter stawiając ukochaną na i wrzaz z Hermioną ruszył do teraz przez z nich nie przerywało otaczającej ich nie potrafił tego i obrócił w swoją stronę znalazł się na przicw niej pocałował namiętnie w odrywał się od niej przez 5 też tego nie robiła. -Za co .?-zapytała zdziwiona. -Bo Cię kocha, i nie potrafie patrzeć jak się smucisz. -Ja ciebie też mnie będzie pocieszał u Malfoy'ów.? -Ale ja Cie tam nie puszczę. -Harry'to nie zależy od nas. zabiorą Cie jak Ciebie nie będzie. -Co ty masz na myśli.? -Bo jeśli ty będziesz tam gdzie cie nikt nie znajdzie to przecież nie możliwe jest żebyś tam pojechała. -To nie już nic nie zdziała. -Kto mówi coś o Pelerynie.?Ja mam na myśli bardziej Pokój Życzeń. -Co .?! -No bo można się dostać jak się czegoś bardzo nas tam mogę Twojej obecności i bezpieczeństwa więc pokój nas ukryje na cały tam wszystko czego będziemy tam nie wejdą .No chyba,że jakimś cudem im się to uda. -Ty jesteś nie wyjdzie. -Można spróbować. -No dobra. -Nareszcie się uśmiechnęłaś. -Jak już zawsze przy mnie będziesz to będę ciągle się uśmiechać,dobra.? -Jasne ,że tak. Harry objął Hermione ramieniem i razem ruszyli do pięciu minutach byli w dormitorium Hermiony. -Spakuj jakiś sweter,spodnie,bluzkę,skarpety,kurtkę...-powiedział Harry,ale Hermiona mu przerwała . -Po co mam brać kurtkę.? -Na wszelki wypadek. Wejś też książki i coś do pisania. -Dobra-odpowiedziała Hermiona i zaczęła pakować poszli spakować rzeczy Pottera i udali się do pokoju przeszedł trzy razy pod ścianą intensywnie myśląc o bezpieczeństwu Hermiony . Na ścianie ukazały się drzwi .Harry otworzył je i przepuścił Hermione. Dziewczyna weszła do za nią wszedł Harry zamykając drzwi . Faktycznie w środku było to co dwa łóżka,kanapa,stolik,coś w rodzaju kuchni i piękna łazienka z wanną i prysznicem . Hermiona przytuliła Harry'ego ,a chłopak pocałował ją w czoło. -Może być tak .?-zapytał powodując większy uśmiech na twarzy dziewczyny. -Ty się jeszcze pytasz.?Tu jest cudownie .Może tu zostaniemy na zawsze,co .? Jak będzie trzeba to zostaniemy .Wyjdziemy żeby zdać egzaminy,kończymy szkołe i bierzemy cichy ślub ,co ty na to.? -Mam traktować to jako oświadczyny.? -No nie wiem . -Poczekajmy z tym trochę ,dobrze.? tym ślubem to był tylko taki plan na ile się zgodzisz. -Jasne ,że tak , później . cie kocham,prawda.? -Jak mogłabym nie wiedzieć.?Mówisz mi to na każdym kroku i mam nadzieje,że będziesz cały ciebie też kocham . -Cieszę się ,że tu jesteśmy. -Ja nie wiesz jak robimy.? -Ty się idziesz kąpać ja robię kolację.? -To jest bardzo dobry plan. -To idź. -Harry,a jak nas za to wyleją.? -Ja to Hermiona poszła do łazenki,a Harry zaczął szykować pół godzinie dziewczyna wyszła z toalety i przeżyła stole stały cztery świeczki i tależach spoczywało spaghetti, tuż obok tależa szklanki z sokiem zakrył jej oczy od to się i objęła chłopaka w brzuchu. -Podoba się .?-zapytał Potter. -Pewnie. -Tylko umiem gotować. -Nie wymagam tego od Ciebie. -Siadamy.? -Jasne. Hermiona i Harry zajęli miejsca i zaczęli jeść . Śmiali się i kolacje,Harry pozmywał,a Hermiona usiadła na kanapie i patrzyła na chłopaka. Gdy ten dołączył do niej usiadła mu na kolanach i dostała namiętnego całusa,którego oddała jak i z resztą wszystkie następne. -Jesteś cudowna-powiedział Harry obejmując Hermione . -Ty też,Harry. -Czasem mi sie wydaje,że my jesteśmy ze sobą od zawsze. - A nie.? -Nie w takim sensie . Chodzi mi o to ,że oficjalnie mogę Cie całować i przytulać. -Czasem żałuję ,że ... -Żałujesz ,że jesteśmy razem .? -Nie,nie to . Żałuje,że nie powiedziałam Ci wcześniej,że Cię kocham . -Ja też tego żałuję. Para siedziała do późnej nocy .Położyła się spać o 23: wstała o 10:00 i rozejrzała się po niej leżał myśl to ,że coś między nimi zaszło więcej niż potrafiła sobie przypomnieć ,bo około północy urwał jej się obudził się kilka minut później. -Cześć,kochanie-przywitał nie tak.? -Cześć ,nie .Wszystko w porządku. -Coś Cie gnębi .? -Harry,bo ja ...czy my ...no...czy my... .? -O co chodzi .?-zapytał Harry widocznie rozbawiony tą raz słyszał jak jego dziewczyna nie potrafi wydusić słowa. -Czy między nami zaszło coś więcej niż powinno.? -Chodzi ci o to czy my ... .? -No właśnie o to . -Nie,tylko po prostu się do Ciebie przytuliłem i zasnąłem. Przepraszam jeśli Cie to w jakiś sposób uraziło. -Nie,tylko ja myślałam,wiesz o co mi chodzi . -Tak, nic nie było. -To dobrze. -Jesteś śliczna-powiedział Harry i zatopił się w miękkich ustach Hermiony. -Miło się ,Harry. -Czego,kochanie.? -No tego,że im się uda tu wejść. -Nawet jeśli to ja Ci nie dam odejść. -Jesteś dla mnie teraz wszystkim co mam. -Ty dla mnie też. Harry przytulił Hermione,po czym przebrali się,zjedli śniadanie i wzięli się za pisanie wypracowania dla profesor Sprout. Po godzinie gdy już prawie je kończyli drzwi do pokoju życzeń zaczęły się powoli podskoczyła ze wstał i wyciągnął różdżkę. W drzwiach stał Lucjusz Malfoy,jego ojciec i kilku innych śmierciożerców. -Potter,nie obronisz swojej jest więcej -zadrwiła Bellatrix . -Nikt mi jej nie zabierze-warknął szczególnie takie durnie jak wy. -Przeginasz ,Potter.!Avada Kedavra!-krzyknęła Lestrange,a śmiertelne zaklęcie pomknęło w stronę Pottera .Chłopak dzięki zaklęciu zielonej tarczy odepchnął klątwę ty...?To przecież nie możliwe. -Jak się chce to się potrafi. -Drętwota! -Protego.! Próbuj każdego zaklęcia ,ale i tak Ci nie wyjdzie. -Przekonamy się-oznajmiła Bella* i w tym momencie Harry padł na ziemie. Śmierciożerczyni użyła wobec niego zaklęcia niewerbalnego. Pozostali zwolennicy Voldemorta zabrali Hermione i pół godzinie Harry wybudził się i pobiegł do Dubledore'a. Podał hasło i wszedł do jego gabinetu. -Harry,ale dobrze wiedziałeś,że oni za wszelką cenę ją nie poradzisz-oznajmił dyrektor. -Ale ja ją umiem bez niej żyć,no.! -Harry,uspokój to zdolna czarownica. Na pewno sobie wróci . -Kiedy.? -Nie matka chrzestna też się o nią martwi. -Matka chrzestna.? -No tak. -Ona ponoć nie żyje. -Hermiona Ci to na pewno powiedziała,ale ona sama nie wie kto tak na prawdę nią jest. -Czyli kto .? -Profesor McGonagall. -Przepraszam.? -Harry,Hermiona miała nie wiedzieć ,że ma cokolwiek wspólnego z matka nie chciała,żeby ona się w jakiś sposób o tym dowiedziała. Jean miała trochę nie zbyt miłe wspomnienia ze szkoły,bo ją także przezywali tak jak Hermione do pewnego czasu. Nie chciała jej puszczać do Hogwartu,ale w końcu dała się jest ważną części Ciebie i Twojego życia,Harry. -Jak to .? -Hermiona nie jest zwykłą dla Ciebie jak dzięki niej możesz pokonać Czarnego tego ona tu jest. -Czyli to wszystko to było jedno wielkie kłamstwo,tak.?Ciągle mnie okłamywała.? -Harry,uspokój też nic nie co do Ciebie czuje to najszczersza Hermiona jest tym dobrym duszkiem tylko jej miłość do z was ma własną jej do końca nie tylko dwie osoby ,które mogą odczytać to ty i Hermiona . Ja znam pewien jest nie wielki znaczy dużo. -Znaczy co .? -Nie ważne jest w co wierzą inni,a to w co wierzysz ty. Hermiona ma to masz coś czego nikt prócz Ciebie nie potrafi odczytać. -Śniło mie się,że ktoś czyta moją przepowiednie,ale nie wiem kto to był . -To byłeś ty lub także może ją odczytać. -Rozumiem .Ja już chyba pójdę. -Harry,tylko wróci szybciej niż Ci się zdaje. -Yhy-mruknął Harry jeszcze bardziej przygnębiony .Poszedł do swojego dormitorium,gdzie się zamknął i płakał w mogłoby wydać się to dziwne,Harry płakał na prawdę Nie potrafił znieść o obronie przed zaklęciami niewerbalnymi. Był na siebie wściekły. Postanowił ,że uwolni Hermione i nigdy nie da jej zabrać. Pytanie jest zamierza to zrobić.?Nie miał nawet pojęcia jak ma się dostać do Malfoy może tak teleportuje się tam .?Od tego myślenia bolała go głowa ,ale nie poddawał się i wciąż myślał . Merope Riddle (née Gaunt) (c. Summer/Fall 1907 – 31 December 1926) was a British pure-blood witch, daughter of Marvolo Gaunt, and sister of Morfin Gaunt. She was a direct descendant of Salazar Slytherin and was able to speak Parseltongue, the ability to speak to snakes, a prominent trait of Salazar himself. Merope grew up in a squalor ridden shack near the village of Little Hangleton, with

Pamiętacie ten dzień, kiedy Snape niemal poprosił, żebym została? No więc zostałam i powiem Wam, że to była jedna z lepszych decyzji. Severus tamtego wieczoru uśmiechnął się jeszcze kilka razy, przestał w końcu spinać kark, patrzył się z wyczekiwaniem, dolewał po odrobinie whisky, mimo tego, że uparcie twierdził, że to nic nie zmieni. Rozmawialiśmy długo, patrząc na siebie. Kręciliśmy się na sofie i na fotelu, czasami milczeliśmy kilka minut. Wydaje się nudne, ale było bardzo ciekawie. Szczególnie, kiedy Severus wstał, aby dolać mi odrobinę, a ja gestem dłoni odmówiłam. Nachylił się wtedy odrobinie, a moja dłoń całkowicie przez przypadek dotknęła jego torsu. I tutaj, moi Drodzy, musicie wiedzieć, że czekałam na ten moment zdecydowanie za długo i bardzo się rozczarowałam, kiedy Severus po prostu odsunął się i usiadł. Udałam, że nic się nie stało, chociaż czułam pulsujące skronie, gorąco uderzające we mnie za każdym razem, kiedy ten przeklęty mężczyzna wymawiał moje imię lub nazwisko. Czułam się zagubiona, miałam nadzieję, że jednak coś się stanie. Wypiłam duszkiem to, co mi zostało i postawiłam szklankę na stoliku. Chciałam zerknąć na zegarek, ale okazało się, że zapomniałam założyć go rano. - Która godzina, Snape? - Wpół do drugiej. Prychnęłam pod nosem i zaczęłam kręcić głową, śmiejąc się po cichu i oblizując usta. Spędziłam z nim tyle czasu. Chyba czas iść już do siebie. - Na mnie już pora, dobranoc Severusie. - Dobranoc, Granger. Nie daj się złapać. Wstaliśmy w tym samym czasie, on szarmancko otworzył mi drzwi a ja grzecznie kiwnęłam głową i wyszłam. Nie wiem, czy minęły dwie minuty od wyjścia kiedy poczułam na swoim nadgarstku zimne, silne palce. Przygryzłam mocno usta i uśmiechnęłam się bardzo szeroko. Zawróciliśmy do jego komnaty. Gdy tylko zamknął drzwi przycisnął mnie mocno do ściany i powiedział, że mam przestać. - Przestać? Przecież ja nic nie robię! - oburzyłam się, bo to nie tak miało wyglądać. Odezwała się we mnie stara Hermiona, zaczęłam czuć coś podobnego do strachu. - Jesteś bardzo nieświadoma, Granger, tak cholernie nieświadoma - szepnął, a ja poczułam na uchu jego gorący oddech. Nie przestając mówić zaczął dotykać mojej twarzy - uśmiechasz się tak niewinnie, ale jednocześnie tak kokieteryjnie. - jego palce dotknęły moich ust. Mój oddech przyśpieszył, kolana się ugięły. - Snape... - Mówisz tak błagalnie, ale ja nie wiem, czy mam przestać czy kontynuować. W głowie miałam milion myśli. Przecież to nauczyciel, był starszy. Chociaż... przecież 19 lat w świecie czarodziejów to jak kilka lat w świecie mugoli. Wiele nas łączyło, ale tak wiele dzieliło. Czy to na pewno było właściwe? Moralne? Czy ja na pewno mogłam czuć to, co czuję? Tak strasznie chcę, żeby mnie dotykał, ale jestem przerażona. Zamknęłam oczy. Starałam się uspokoić. Czułam jego zapach, czułam ciepło, które biło z jego szyi. Słyszałam, jak bije jego serce, jak szumi krew. - Lubię Cię, Snape. - te słowa jakby same wypłynęły z moich drżących ust. Ja nie panowałam nad tym, co mówiłam. - Granger! - warknął. Chyba lubił moje nazwisko. Złapał mnie mocno w biodrach i oparł czoło o moje. Spojrzał mi w oczy i jednocześnie wbił palce w ciało. Westchnęłam głośno, przymykając powieki. Prawą dłonią poprawił mi włosy, odsłaniając ucho, a lewą przyciskał do siebie. Jego palce sunęły po mojej skórze, od ucha przez szyję, ramiona i plecy, żeby znów zatrzymać się na biodrach. - Nie powinienem... będziesz tego żałować. Przygryzłam lekko usta i przekręciłam nieświadomie głowę. Pocałował mnie. Tak. Zrobił to. Dotknął ustami moich ust. Najpierw bardzo lekko, powoli. Jednocześnie puścił moje biodra. Kiedy odwzajemniłam jego pocałunek, stał się bardziej odważny. Dłonie położył na moich policzkach. To był najpiękniejszy pocałunek w życiu. Magiczny. Severus błądził ustami po moich policzkach, szyi, ramionach, odsłoniętym dekolcie... - Chodźmy do sypialni, będzie nam wygodniej. - zaproponowałam i w pewnym momencie spojrzał na mnie tak ostro, że myślałam, że to, co stało się przed chwilą było wytworem mojej wyobraźni. - Ty naprawdę mnie chcesz, Granger? - Snape, wydawałeś się bardziej inteligenty. Na co on wziął mnie za rękę i poprowadził do niewielkiego pomieszczenia z ogromnym łóżkiem, fotelem, dwoma półkami zastawionymi książkami i ogromnym świecznikiem na jednej jedynej komodzie, która stała po prawej stronie łóżka. Gestem dłoni zapalił trzy tkwiące w nim świece. Stanął kilka kroków ode mnie i patrzył. Po prostu patrzył. A ja napawałam się momentem. Nikt jeszcze nie patrzył na mnie w ten sposób. Wyciągnął do mnie rękę. Podeszłam do niego. Ujął moją dłoń i wskazał gestem na wielkie łóżko. Usiedliśmy na nim. I wtedy, moi Drodzy, dopiero się zaczęło. Poczułam się trochę zbyt pewnie. Zaczęłam rozpinać jego koszulę, całować każdy nowo odkryty kawałek ciała. Sunęłam po jego bladej skórze ciepłymi dłońmi i czułam, jak zaciska palce na moich biodrach i udach. Przeniosłam się na szyję i to chyba był jego czuły punkt. Raz czy dwa usłyszałam ciche przekleństwo, czułam napinające się mięśnie, przyśpieszony oddech. Ale dopiero kiedy przeszłam odrobinę wyżej i musnęłam językiem jego ucho miałam wrażenie, że oszalał. Złapał mnie za włosy i przycisnął do siebie. Jednocześnie objął w talii i wsunął rękę pod koszulkę. Kiedy chciałam go delikatnie ugryźć, on odsunął się ode mnie. Nie podobało mu się? - Podobało, Granger, aż za bardzo. A ja nie chcę wszystkiego na raz. Po kolei. - Podsłuchujesz, Snape. A ja chcę teraz. - Albo zgadzasz się na moje warunki, albo udajesz, że niczego nie było. Wszystko dostaniesz, w swoim czasie. Nie odpowiedziałam. Po kilku minutach kiwnęłam tylko głową i uśmiechnęłam się lekko. - Chcesz zostać? - Chyba lepiej będzie, kiedy pójdę. Oboje musimy przemyśleć kilka spraw. - Dobranoc, w takim razie. - Dobranoc, Snape. - Nie daj się złapać, Granger. Nie złapali mnie, chociaż wcale nie starałam się ukrywać.

The term "The Calamity" was used to refer to the byproduct of a spell that dealt a global, devastating blow to the world wizarding community by generating a large number of large-scale breaches of the International Statute of Wizarding Secrecy, and took place in the 2010s and 2020s, wherein a "confounding" piece of chaotic magic cut through time and space, causing artefacts, creatures, people

Tak, po raz kolejny dodaję one shota o nich. Znów jest Hermiona, dziś w trochę innym wydaniu. Musicie pogodzić się z faktem, że SSxHG to mój zdecydowanie ulubiony pairing. Enjoy! ___________________________________________ - Nie jesteś na tyle odważna, żeby z nim porozmawiać, bo się go boisz, jego odrzucenia. Hermiono, to niemożliwe, żeby tak mądry człowiek odrzucił tak cudowną dziewczynę. Głowa do góry! - Harry próbował nakłonić Hermionę do zmiany zdania. - Harry, to całe zdarzenie to jedna wielka pomyłka! Nie mogę wybaczyć sobie tak wielkiego upokorzenia - załkała cicho. Jej ręce i nogi drżały, oczy miała zapłakane, a policzki czerwone ze wstydu. Nerwy próbowała ukoić nadmiernym wygładzaniem spódniczki. - Hermiono, nie mogło być tak źle, skoro wróciłaś rano, całkiem wypoczęta. Nie mógł potraktować cię aż tak źle. Pewnie źle odczytałaś jego znaki. To nie jest zły człowiek, on ma po prostu paskudny charakter. Dwójka młodych Gryfonów siedziała w Pokoju Życzeń, żeby mieć pewność, że żadne z ich słów nie zostanie podsłuchane. Tam było najbezpieczniej, poza tym, pokazywać się w takim stanie, w jakim była Hermiona skutkowało pojawieniem się masy plotek. Potterowi i Granger bardzo zależało na prywatności. - Upokorzył mnie, Harry. Nawrzeszczał na mnie i odepchnął mnie. To strasznie zabolało. Jej głos zdradzał, jak wielkie poczucie wstydu i smutku Hermiona nosiła w sercu od kilku dni. Zawiesiła głowę i pozwoliła, by brązowe loki opadły na mokre od łez policzki. Zamknęła oczy i zakryła je dłońmi. W kilka sekund przypomniała sobie wszystko. Miała wtedy błękitną sukienkę, upięte włosy i buty na obcasie. Wyglądała pięknie. Kilka tygodni temu, Dumbledore ogłosił informację o Balu Bożonarodzeniowym. Odbył się dwudziestego grudnia, dwa dni przed rozpoczęciem przerwy świątecznej. Każdy kto ukończył 18 lat mógł wypić niewielką ilość alkoholu. Szklanki do Whiskey i kieliszki do likieru były zaczarowane. Nikt, kto nie ukończył 18 lat nie mógł ani nalać alkoholu, ani podnieść kryształu, w którym się znajdował. Sprytne zagranie Dumbledore'a. Więc Hermiona bawiła się cały wieczór. Piła, tańczyła i śpiewała z przyjaciółmi. Gdy opuściła Wielką Salę w głowie jej szumiło, włosy miała w nieładzie, a buty ściągnęła, bo obcasy stanowiły zbyt wielką przeszkodę. Wracając chwiejnym krokiem do Dormitorium wpadła na profesora Snape'a. Gdy ten zobaczył, w jakim jest stanie, nie krył swojego poirytowania. - Granger, minus dziesięć punktów za nadmierne spożycie alkoholu i kolejne minus dziesięć za włóczenie się po zamku. Na deser minus pięć za brak pokory! - Profesorze... - Hermiona zaczęła mówić, lecz straciła równowagę. Gdyby nie wysoki mężczyzna stojący obok, przewróciłaby się. - Już wracam do sypialni. Głos miała rozbawiony, mówiła bardzo niedbale, czasem wręcz niezrozumiale. Było jej tak lekko, że miała w nosie konsekwencje, jakie ją za to czekają. - Granger, złamałaś dziś trzy zasady, gdyby ktoś się o tym dowiedział, wyrzuciłby cię stąd. - głos Severusa był zimny, opanowany i władczy. Hermiona zachichotała. - Widziałam, jak profesor na mnie patrzy. Podoba sie panu sukienka? - dygnęła niezgrabnie - Starałam się godnie reprezentować Gryffindor. - I skończyłaś jak typowy Gryfon - pijana i rozbawiona, o czwartej nad ranem. Masz szczęście, że to trzecie piętro, a nie moje lochy! - A może wolałabym twoje lochy, Severusie? - alkohol zdecydowanie dodał jej odwagi, postanowiła więc zrobić coś, czego później gorzko żałowała. Podeszła do Severusa Snape'a i pocałowała go niezdarnie. Zaśmiała się i znów przykleiła swoje usta do jego ust. Odepchnął ją. - Masz szlaban, Granger. Z Filchem. Przez miesiąc. Marsz do dormitorium. Hermiona nie miała pojęcia co działo się potem, ale obudziła się w łóżku Severusa Snape'a, w jego koszuli i rozpuszczonych włosach. - Harry, czuję się okropnie - jęknęła, tuląc się do przyjaciela. Ten głaskał ją po głowie i uspokajał, gdy bezsilnie łkała. - Chodź, nic tu nie zdziałamy. Chwycił ją za dłoń i wyprowadził. Pożegnali się przy jednym z filarów i każdy rozszedł się w swoją stronę. Młoda Gryfonka musiała zajść do biblioteki, czytanie zawsze sprawiało, że czuła się odrobinę lepiej. Gdy powoli szła ze spuszczoną głową, poczuła zimne palce zaciskające się na jej nadgarstku. - Pięć punktów dla Gryffindoru, za wyjątkowo udany pocałunek, Granger. Doskonale znała ten głos. Odwróciła się i uśmiechnęła pełna zażenowania. Przed nią, niezwykle rozbawiony, stał sam Severus Snape, który właśnie zaproponował jej piwo korzenne w jego salonie. Odmówiła jednak i stwierdziła, że wolałaby gorące kakao. Zgodził się.

Amortentia was the most powerful love potion in existence. It caused a powerful infatuation or obsession from the drinker. It had a distinctive mother-of-pearl sheen, and steam rose from it in characteristic spirals. Amortentia was considered an incredibly dangerous potion, as one should have never underestimated obsessive infatuation. Amortentia was was kept in a fountain or well in the Love
Punktualnie o 16:50 czekał na Hermioną w Pokoju Wspólnym. Miał na sobie szatę wyjściową. Po kilku sekundach na szczycie schodów prowadzących do dormitorium dziewcząt pojawiła się Hermiona w pięknej, miętowej sukience. Na nogach miała czarne szpilki z był w szoku i nie potrafił wydusić z siebie ani słowa. Dziewczyna podeszła do niego. -Wyglądasz...nieziemsko-stwierdził, a dobranie odpowiednich słów zajęło mu dość sporo czasu. -Dzięki, ty też niczego sobie. -Idziemy?-zapytał podając jej swoje ramie. -Jasne-wyszli razem z Pokoju Wspólnego. Wielka Sala była pięknie udekorowana. Dumbledore stał na scenie, gdzie czekał już zespół muzyczny. Wszyscy obecni byli zszokowani widokiem Hermiona i Harry'ego, którzy właśnie weszli, a za nimi Draco Malfoy i Luna Lovegood. Po wojnie stosunki pomiędzy Potterem i Malfoy'em znacznie się polepszyły. Nawet Hermiona przekonała się, że Ślizgon nie jest taki zły. Draco stał się dużo lepszy niż Ron, który zmienił się bardzo, co szokowało nawet jego rodziców. Teraz Weasley siedział z Lavender przy jednym ze stolików i mierzył nienawistnym spojrzeniem Harry'ego. Hermiona próbowała kiedyś wypytać go o to, ale odpowiadał, że on nie rozumie przyjaciela i kończył temat. *** Bal trwał dobre pięć godzin. Większość par tańczyła gdzieś na parkiecie, a niektórzy siedzieli przy swoich stolikach. Po raz pierwszy w historii Hogwartu dwa znienawidzone domy, Slytherin i Gryffindor, pogodziły się i to dzięki Draconowi i Harry'emu, którzy cały bal spędzili razem ze swoimi partnerkami w swoim towarzystwie. Kiedy dochodziła 22 Dumbledore kazał Potterowi zabrać głos. Chłopak wzbraniał się przed tym, ale po namowach innych zgodził się. -Zupełnie nie wiem co mam Wam wszystkim podziękować. Pomimo, że wiele osób uważa, że jestem Wybrańcem, ja wcale tak się nie czuję. Dzięki Wam Voldemorta już nie ma i wszyscy żyjemy z wolnym świecie. Dziękuje-po zakończeniu przemówienia zszedł ze sceny i podszedł do swojego stolika, gdzie siedziała już tylko się podział Malfoy i Luna?-zapytał. -Wyszli-oznajmiła już chyba też pójdę. Jestem trochę zmęczona. -W takim razie, chodźmy-oświadczył Potter i razem z Hermioną wyszli. Przez całą drogę do Pokoju Wspólnego pokonali w ciszy. Kiedy Granger chciała odejść, chłopak złapał ją za nadgarstek i przycisnął do najbliższej ściany. Pocałował ją delikatnie, a kiedy oddała pocałunek, pogłębił go. Objął ją w talii, a ona zarzuciła mu ręce na szyję. Nie pamiętali ile tak stali, ani kiedy ich pocałunki przerodziły się w namiętną noc. *** Obudził się, kiedy promienie słońca padły na jego twarz. Obrazy poprzedniej nocy zaczęły uderzać do jego głowy. Przypomniał sobie, co się wydarzyło i kiedy obrócił się w stronę, gdzie powinna leżeć Hermiona, napotkał tylko jakąś karteczkę. Chwycił ją i przeczytał. Harry, to, co wydarzyło się wczoraj nie powinno mieć miejsca. Nie potrafiłabym spojrzeć Ci dzisiaj w oczy, dlatego poprosiłam Dumbledore'a, żeby pozwolił mi teleportować się z Hogwartu. Nie szukaj mnie i po prostu zapomnij. To i tak nie miało przyszłości. Ułóż sobie życie i nie przypominaj tego. Hermiona Zgniótł kartkę w kulkę i rzucił gdzieś w kąt. Spojrzał na zegarek, który wskazywał za pięć ósmą. Szybko się ubrał i zszedł na ucztę pożegnalną. Wszyscy już siedzieli na swoich miejscach. Miał nadzieję, że Hermiona jednak nie odeszła, ale pomylił się. Nie spotkał jej na uczcie, ani w pociągu. Każdy widział, jak bardzo mu źle z tym faktem, że już nigdy może nie spotkać dziewczyny swojego życia. Na peronie nie było nawet jej rodziców. Dowlókł się do domu przy Grimmauld Place bez dalszej chęci do życia. *** Przez cztery lata życie Harry'ego Pottera, obecnie szefa biura aurorów bardzo się zmieniło. Cały czas miał nadzieję, że któregoś dnia spotka Hermionę, jednak co wieczór kładł się spać bez entuzjazmu. W tym roku obchodził swoje 23. urodziny. Od paru tygodni spędzał coraz więcej czasu w domu i zauważył, że jest w nim o wiele za pusto, więc postanowił kupić jakieś mniejsze mieszkanie w centrum Londynu. Był początek lipca. Słońce świeciło nie miłosiernie. Harry dopiero co wprowadził się do nowego mieszkania. Jego przełożony, którego w ogóle nie widział na oczy, dorzucał mu sporo papierkowej roboty, za którą nie nadążał. Niedzielny poranek. Wracał właśnie z zakupów. Wjeżdżał windą na siódme piętro, gdzie mieszkał. Kiedy drzwi windy otworzyły się, w drzwiach do mieszkania obok jego ujrzał piękną szatynkę. Rozpoznałby ją wszędzie. Na przeciwko niej stał wysoki brunet z ciemną karnacją, a na rękach trzymał trzyletnią dziewczynkę. -Grzeczna była?-zapytała kobieta. -No, a jak? Za długo przebywa z wujkiem-odpowiedział mężczyzna. -I tego się obawiam. -Hermiona, mogę jutro wziąć wolne? -Ale jak? Jutro jest konferencja, na której masz się zjawić. -Nie, ma się zjawić ktoś z szefostwa. -Ale ty od tego jesteś! -Ale ja też mam prawo do wolnego! -Dobra, ale pojutrze odpisujesz raport. -Stoi-mężczyzna podał szatynce dziecko, a ta pożegnała się z nim i zamknęła drzwi. Potter wszedł do swojego mieszkania i postawił zakupy na blacie kuchennym. Zrobił sobie kawę i zajął się papierami. Zanim się z nimi wszystkimi uporał minęła 15. Wyszedł na balkon, żeby rozprostować kości. Na balkonie obok stała mała dziewczynka. -Julia!-usłyszał głos kobiety, która po chwili wybiegła do dziecka i chwyciła je na wypaść? Nie wolna wchodzić samemu na balkon, kochanie. -Ale cemu?-zapytała dziewczynka. -Bo możesz wypaść i mamusia będzie bardzo płakać. -Ale ja nie ce wypaść. -Kochanie, ale możesz wypaść nawet tego nie chcąc. Po co tu w ogóle wyszłaś? -Bo ciałam popaczeć. -To mogłaś powiedzieć. -Cześć-obok kobiety i dziecka pojawił się wysoki blondyn, który pocałował je obydwie w policzek. -Hej, gdzie Luna? -Śpi, bo maluszek daje jej w kość. -Mógłbyś być przy żonie. -Ale mi się nudzi, no. -Tobie non stop się nudzi. Chcesz może kawy, albo herbaty? -Kawę. -Mamo, ja ce jesce pooglądać-jęknęła dziewczynka. -To wujek Cię weźmie, co?-zapytał blondyn, który po chwili stał już sam z dzieckiem na rękach i pokazywał widoki Londynu. -A tam?-zaciekawiła się dziewczynka pokazując na London Eye. -Tam jest London Eye, czyli taka duża karuzela... Cześć, Potter-odezwał się do Harry'ego, który stał nadal w drzwiach swojego balkonu i patrzył przed siebie. Ocknął się na dźwięk swojego nazwiska. -Cześć, Malfoy-odpowiedział. -Od dawna tu mieszkasz? -Od dwóch dni. Twoja córka? -Nie, moja chrześnica. To córka Hermiony. Ja mam syna. -Nadal jesteś z Luną? -No. A ty? Nadal się nad sobą użalasz? -Spadaj, co? -Żartuję tylko. Widać, że jest lepiej niż ostatnio kiedy się widzieliśmy. *** Ministerstwo Magii powoli zapełniało się ludźmi. Harry właśnie zmierzał na konferencje z Ministrem. W sali siedzieli już wszyscy dyrektorzy i szefowie. Na miejscu szefa departamentu przestrzegania prawa siedziała Hermiona. Wiedział, że szef wysyłał zawsze Zabiniego, ale nigdy nie wiedział kim ON jest. Jednak, kiedy wczoraj usłyszał rozmowę Hermiony i Blaise'a domyślił się kto jest jego szefem. Usiadł na swoje miejsce, a gdy zjawił się minister zaczęli konferencję, która trwała dwie godziny. Podczas niej wszyscy przedstawiali swoje statystyki i plany pracy. Po owym czasie wszyscy zaczęli wychodzić. Hermiona wyszła pierwsza, a zaraz za nią Harry. Dogonił ją dopiero w windzie. -Możemy pogadać?-zapytał. -A mamy o czym? -Ja sądzę, że jest wiele rzeczy, o których powinniśmy pogadać. -Ja tak nie sądzę-stwierdziła wychodząc na korytarz. Chciała iść do swojego gabinetu, ale poczuła jak Harry łapie ją za nadgarstek i po chwili stała przyciśnięta do ściany. -Mamy o czym i ty dobrze o tym wiesz. -A co ja mam Ci powiedzieć? -Najlepiej prawdę. -Ale nie tutaj. -A czemu nie? Może znowu masz zamiar uciec, co? -Nie rób scen. Nie mam ochoty być tematem plotek w całym ministerstwie. Bądź za pół godziny w moim gabinecie. -Okey-Granger szybko odeszła do swojego gabinetu. Zamknęła się tak i zaczęła płakać. Harry natomiast wyszedł z ministerstwa, żeby ochłonąć. Pół godziny dłużyło się strasznie. Hermiona siedziała przy swoim biurku, kiedy weszła jej sekretarka i spytała czy ma wpuścić Pottera. Wybraniec wszedł i zamknął za sobą drzwi. Usiadł na przeciwka niej. -Wytłumaczysz mi?-poprosił. -Tak. Ale nie miej do mnie potem żalu, że niszczę Twoje życie. Pamiętasz ostatni mecz Qiudditcha w Hogwarcie, który wygraliście? -No, tak. -A impreze po nim? -Po części. -Ale nie pamiętasz co było po niej, prawda? -Nie bardzo. Za dużo w tedy wypiłem. -Ja też. Ale przypomniałam sobie wszystko, kiedy obudziłam się obok Ciebie. -My w tedy...? -Przespaliśmy się ze sobą. Ja zaszłam w tedy w ciąże. -Julia jest moją córką, tak? -Skąd...? -Nie ważne. -Tak, jest Twoim dzieckiem. -Ale dlaczego mi nie powiedziałaś? -Bo się bałam. Zakochałam się w Tobie, ale wiedziałam, że to nie ma sensu. -I wolałaś przemilczeć ten fakt? -Harry, ty byłeś Wybrańcem, a ja kim? -Kobietą, która mnie w sobie rozkochała-szepnął przykucnąwszy przed nią. Złapał jej ręce i spojrzał w rozumiesz, że cały ten czas Cie kochałem? Nie widziałaś, że się starałem. -Harry... -Kocham Cię, rozumiesz? Was kocham. Daj mi ostatnią szansę. Stwórzmy razem rodzinę. -A jesteś w stanie mi to wybaczyć? -Kochanie, ja nie mam Ci niczego za złe-oświadczył i przyciągnął Hermionę do siebie, przez co oboje spadli na podłogę. Jednak nie bardzo im to przeszkadzało. *** Stał ubrany w czarny garnitur. Obok niego stał Draco, który co jakiś czas klapał go po ramieniu. Kościół był pełen gości. Ślub Harry'ego Pottera i Hermiony Granger był największym wydarzeniem roku w świecie czarodziei. Nawet ślubem Dracona i Luny prasa tak się nie przejęła. Hermiona szła pod rękę ze swoim tatą, ubrana w białą suknię. Pan Granger odstawił córkę pod ołtarz i usiadł obok żony i wnuczki. Po chwili zjawił się ksiądz i świadkowa panny młodej, którą była Pansy Parkinson. -Czy ty, Harry Jamesie Potterze, bierzesz sobie za żonę obecną tu Hermionę Jean Granger?-zapytał ksiądz. -Tak. -Czy ty, Hermiona Jean Granger, bierzesz sobie za męża obecnego tu Harry'ego Jamesa Pottera? -Tak. -Na mocy nadanej mi przez Boga, ogłaszam Was mężem i żoną. Macie obrączki?-Harry spojrzał na Dracona, który jako świadek miał je trzymać, ale ten tylko zrobił osłupiałą minę, a kiedy Potter posłał mu mordercze spojrzenie uśmiechnął się do niego głupio i wyciągnął z kieszeni marynarki dwie obrączki i podał czarnowłosemu, który jako pierwszy włożył ją na palec małżonki, a gdy ona zrobiła to samo ksiądz dodał:-Możesz pocałować pannę młodą-Harry przyciągnął do siebie swoją żonę i mocno pocałował. Wszyscy obecni zaczęli klaskać. ○○○○○○○○ Jest już miniaturka. Chciałam ją dodać dopiero ale tak mi się jakoś wzięło i napisało to dzisiaj. Co do rozdziału, to on może ukazać się dopiero w niedzielę z przyczyn związanych z moją głową, która nie ma ochoty wymyślić nic do rozdziału. Ale mam pomysł, żeby napisać go w pierwszej osobie. Mam nadzieję, że miniaturka Wam się podoba. Pozdrawiam, Alex_x. PS Znalazłam dzisiaj na necie fajną rzecz. Mianowicie tłumaczenie imion. Hedwiga-Jadwiga James-Jakub George-Jerzy Blaise-Błażej Harry-Henryk Lily-Lidia Polew mam z tego. :D
. 161 366 213 54 274 172 192 204

harry potter i hermiona granger pocałunek